sobota, 13 sierpnia 2011

ty niczego nie musisz się bać

http://www.youtube.com/watch?v=ZuLiT546lFo&feature=related
I don't mint if you get to the top
I don't mint if you give me the light on


Wczoraj wieczorem kładłam się do łóżka dosyć późno i niezbyt spokojnie - jak codziennie w tym tygodniu. Nie marzyłam o niczym innym, tylko o tym, żeby zasnąć w mgnieniu oka. Zmęczenie zwalało mnie z nóg, przyspieszone tętno złośliwie kazało krwi przepływać szybciej, a myśli przeskakiwały między bladoróżowymi totemami tego, co ma mnie dotyczyć, a ja za bardzo nie potrafię się na razie do tego przystosować.

Co ja w ogóle dzisiaj robiłam? Nie lubię takich dni, kiedy nie potrafię płynnej rzeczywistości poukładać w zwartych klockach wydarzeń. A tych dni coraz więcej. Przypominam sobie, że wstałam jakoś bardzo wcześnie rano i z przerażeniem spojrzałam na zegarek. Potem pamiętam rozmowy i twarze, taksówkę, znowu rozmowy, komputer, jogurt z chrupkami, spotkanie DG... Po osiągnięciu względnego spokoju, że to nie Alzheimer, a jedynie skrajne wyczerpanie, udaje mi się zmrużyć oczy. Nie na długo, bo z półsnu wyrywa mnie przypomnienie telefonu o nocnej audycji, której bardzo chciałam posłuchać. Energicznie wstaję z łóżka i zataczam się w stronę wieży. Czy to już pracoholizm? Robię sobie kawę ("chcesz dobrą czy mocną?") i podtrzymując głowę ręką siadam przy komputerze. Dzwoni telefon. Cholera, jest druga w nocy...

- Słuchaj, poważny karambol na Murckowskiej, dałabyś radę zajechać?
- Kolejna misja?
- Nie, tym razem nie - płacą podwójnie za nockę.
- Nawet z tym średnio opłacalny biznes. Ile ofiar?
- Na razie trzy i dziesięciu rannych.
- To ja będę następna. Dobra, jadę.

Czas start. Ubranie się zajęło mi 36 sekund, spakowanie koło minuty. Z makijażu zrezygnowałam, co dało mi dodatkowe 5 minut czasu operacyjnego. Całkiem szybko się to przydało - na ulicę wyszłam w kapciach. Pamiętałam nawet o audycji, ustawiając 102,2 fm w aucie. A nie, nawet nie - to już domyślne ustawienia. Puste drogi,
przejechane zwierzęta. Przez chwilę wydawało mi się, że na poboczu leży postać szczura z Ratatuj ludzkich rozmiarów, a jakieś pół kilometra dalej na drzewie powiesiła się Myszki Miki. Droga zaczęła mi się dłużyć niemiłosiernie i miałam już pewne podejrzenia, że to nie "ta" droga. O, jest i karambol. Niesamowite, jestem nawet przed policją. Totalny chaos. Nie ma nawet czasu na nagranie, bo trzeba wyjmować zakleszczone osoby z samochodów i przenosić je na pobocze. Ludzie mają zmasakrowane twarze i poucinane palce. Niektórzy nogi. Rozmawiam z paroma osobami, tamując im krwotok. Po przyjeździe kolejnych karetek sytuacja zaczyna się uspokajać, więc odsuwam się od tłumu, żeby przesłuchać zebranych materiałów. A w nagraniach tylko jeden plik, trwający minutę i 6 sekund. Wciskam "play". W słuchawkach słyszę zapętlone "umieram" z efektem dźwiękowym echa. Strasznie mi słabo. Słyszę nagle głośny klakson i widzę przerażająco białe światła. A potem wszystko jest już białe.
Z tej nieskazitelnej bieli wyrywa mnie Kalina Jędrusik ze swoim "Nie budźcie mnie", ustawiona na dźwięk budzika.

I znowu boję się swoich snów.