sobota, 30 stycznia 2010

pozwól mi iść

- są różne początki.
- a tamten?
- to był początek końca.
- to nie mogłaś tak na raz?
- myślałam, że mogę. myślałam tak, kiedy siedzieliśmy cały wieczór zamarzając przeludnioną jesienią na plantach, ale za dużo wspomnień myliłam z uczuciami. potem te wszystkie ciche dni i głuche telefony. myślałam tak, kiedy kazałam mu nie pokazywać mi się nigdy na oczy. ale on ciągle wracał. w przydługich sekundach bezmyślności, w zdjęciach na ścianie, na pierwszej stronie gazety i w ostatnio odebranych. w złych spodniach i w niezłym nastroju. a ja nie miałam w sobie dość siły, żeby powiedzieć "dość". zresztą, ciężko jest powiedzieć na raz gudbaj komuś, kto jest twoim najlepszym przyjacielem.
- a on co?
- a on się z tego śmieje.
- i to cię najbardziej boli?
- yhm.
- to śmiej się razem z nim. i zrób wszystko, żeby twój śmiech był szczery, a jego - przez łzy.

czwartek, 14 stycznia 2010

ty właśnie nie stój przy mnie

Boję się - powiedziała N i zapaliła nocną lampkę. Nie zamykam tych drzwi na klucz, bo wystarczy je zatrzasnąć. A jednak - były zamknięte. A nie ma tu więcej nikogo oprócz nas.
Strach zabiera ci wszystko. I kiedy strach staje się wszystkim, co masz... nie możesz się już więcej bać.

Niech żadne złe siły nie mają do mnie dostępu i wrócą na miejsce, z którego przybyły, nie czyniąc nikomu nic złego

Powiedz im, żeby paliły dużo świeczek w pokoju.
I żeby zadzwoniły po egzorcystę.
I na noc niech nie zostają same, bo strach zabierze im wszystko, co mają.

Ze strachem zostajesz sam. Radościami i rozpaczą możesz się dzielić, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zrozumie. A strachu się nie da pojąć. Jest za bardzo spersonalizowany i znajduje się za głęboko, żeby móc po niego sięgnąć. Strachu nie można ignorować.

M długo ignorowała smród stęchlizny i sików pojawiający się to tu, to tam. B przyzwycziła się do nocnych pogawędek z pijakiem, który niespodziewanie pojawiał się w środku nocy na środku pokoju. Ignorowały odkręcone butelki i zasyśnięte powietrze, otwierające się drzwi, odgłosy warczącego psa dochodzące spod łóżka i pukiel włosów zatrzaśnięty w ramie okiennej.

Przyszła znowu pewnej nocy. Powiedziała, że wita w życiu wiecznym i położyła się obok na łóżku. Smród stęchlizny okazał się tym razem nie do wytrzymania.

Był ksiądz z kolędą, tak jak szybko wszedł, tak i wyszedł. Pijak od tego czasu nie ma zamiaru pojawić się w pokoju, jego kobieta owszem, bo ta potrafi jak nikt inny udawać pobożną. Lata praktyki. Nie wrócę w miejsce, z którego przybywam, bo przybywam od was - śmieje się czasem pod nosem.

- Może łatwiej byłoby się wyprowadzić?
- Wyprowadzka jest ucieczką. Przed starchem nie da się uciec. Co zrobią następni? Wy jesteście tu i teraz po to, żeby temu zaradzić, bo nikt nie jest tak silny jak wy.

Zachodzimy w głowę, skąd wzięło się to tabernakulum w pokoju, w którym zaświeca się lampka przy otwarciu. I ta witrażowa szafka w ścianie z kielichem i hostią.

Pewnego dnia przyszedł egzorcysta.
My dalej palimy świczki i jak mantrę powtarzamy "niech żadne złe siły...". A na noc nie zostajemy same.

Tylko od czasu do czasu orientujemy się, że drzwi są znowu przekręcone na klucz.

niedziela, 3 stycznia 2010

jak gejsza bez kimona



Mam więcej lat, niż pokazuje metryka. Czuję każdą chwilę przepływając przez żyły, które puchną od nadmiaru lat. Krew nie potrafi wytrzymać w środku, lekkie zadarcie ręką o krawędź lodówki kończy się 50 - mililitrowym ubytkiem. Z każdym dniem starzeję się o 3 kolejne lata, nie ma już tej ufności, o której ci mówiłam, ani tego lekkiego podniecenia, kiedy spotykam się z kimś, z kim nie powinnam. Bo teraz to już wszystko mogę.

Życie nabrało barw. Nigdy przez ostatni rok nie bawiłam się tak świetnie, jak od momentu, w którym wyszedłeś. Gdyby nie wcześniejsze 3 godziny, mogłabym uznać, że to był jeden z najlepszych sylwestrów w moim życiu. Żółty jest dla mnie żółtym, cieszę się ich szczęściem i chociaż nie mam 33 lat, a mój mąż kompozytor i 6-cio letnia córeczka nie zginęli w wypadku, też coraz bardziej się wycofuję.
Tylko ten śnieg jakiś bardziej szary.

Tamte gałęzie wepchnięte w kraty okien wcale nie były martwymi gołębiami. Auto zaparkowałam pod kamienicą, a za wycieraczką szyderczo szczerzy kły kolejny mandat. I chociaż uparłam się, że nie czuję bólu, spuchnięte nogi nie wytrzymały depilacji. Herbata nie chce przejść przez gardło. I ciągle mi się śni, że jestem twoją niepotrzebną matką. Wydaje mi się, że od wczoraj minęły lata świet(l)ne. Czuję się bezosobową mieszanką tego, co było i tego co nie jest.

"Pada śnieg, śnieg czarno - biały, kolorwać chcesz, chcesz go kredkami"

http://www.youtube.com/watch?v=VkKOy_OcDvo