sobota, 3 października 2009

jutro tam pojadę

Zajęcia na KU trwają od zeszłego tygodnia. Mam ich całą listę, nie wiedząc czy się pokrywają, czy też nie, nie miałam możliwości tego sprawdzić. No dobra, wiem, że cię nie oszukam. Nie chciałam tego sprawdzać.

Zbieram się do powrotu od przeszło tygodnia. Wstaję od przeszło tygodnia każdego dnia z mocnym postanowieniem: „dzisiaj jadę”. I kładę się też z równie mocnym postanowieniem: „jutro na pewno tam pojadę”. I tak sobie jeżdżę. Po wino do Auchan. Na sesję zdjęciową. Do Krakowa i z powrotem. Do kina. I po wino do sklepu. Na bunkier i na taczkę, na balkon i po lakier do drewna.

Bilans? Zamiast dobrej opinii u wykładowców, ISICa za 16 ojro, gotowego planu zajęć, konta w Abacusie i knižnicy i niezgadnęjeszczeczego mam sesję. Zdjęciową. I coraz mocniejszą głowę. Pomalowaną na czerwono taczkę i parapety, polakierowany zestaw balkonowy, zniszczone ręce i zielone niebo nad łóżkiem. Posegregowane, gotowe do wywiezienia śmieci. Matiego 28, a nie 160 km stąd. I mnóstwo pomysłów na to, co bym zrobiła, gdybym... nie musiała tam wracać.

Dzisiaj położę się wcześniej. Jutro na pewno tam pojadę.

PS "Królik jest wporzo" by moja babcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz