poniedziałek, 5 kwietnia 2010

wymyśliłam sobie ciebie

http://www.youtube.com/watch?v=_UAsrsx9ljA

Znalazłam cię bezbronnego i nagiego.
Ulepiłam Cię z łez i gliny, stworzyłam na swój obraz i podobieństwo.
Uczyłam cię wierzyć i wierzyłam w ciebie. Pokazałam ci, czym jest prawdziwa przyjaźń, dobro, wierność i oddanie. Nauczyłam cię pięknie żyć i pięknie kochać. Pokazałam ci, że można być perfekcjonistą, robić wiele rzeczy, ale w tym wszystkim nie zgubić siebie. Kazałam ci nie przeklinać z pewnym przekonaniem, że na tym więcej zyskasz, niż stracisz. Pokazałam Ci, że jesteś wart dużo więcej, niż Ci się wydaje. I chociaż miałam tak niewiele, dałam ci wszystko, co posiadałam. Dałam ci całą swoją ufność, bliskość, stałeś się powiernikiem wszystkich moich myśli, ambicji i planów. Każda chwila spędzona z Tobą stawała się najpiękniejszą chwilą mojego życia. Nauczyłam cię zachowywać się i inwestować w siebie.

Pewnego dnia gorzej się poczułam. Zmyłam czerwoną szminkę z ust i nałożyłam aplikatorem bordowe cienie pod oczy. Wyprałam w rękach Twoje skarpetki i bokserki, ubrałam cię od stóp do głów, ułożyłam Ci włosy i

kazałam ci pójść w świat.

Przytuliam najmocniej, jak potrafiłam, powiedziałam Ci, że jesteś bardzo dzielny i życzyłam dobrej zabawy.

Już nie wróciłeś.
I bynajmniej nie dlatego, że zgubiłeś drogę do domu.
Widocznie przestałeś mnie już potrzebować, skoro zabrałeś już wszystko, co było Ci niezbędne, żeby pójść dalej.
I tylko głuche smsy, że nie masz już do mnie żadnych słów. Ale już przecież dawno ich nie miałeś.

Powinnam się z tym liczyć, bo ze wszystkim, co Ci dałam - dałam ci również i wolność. Prawo wyboru i odpowiedzialność za własne decyzje.

Więc zostałam tu sama. Zmyłam bordowe cienie spod oczu, ścięłam włosy i przestałam potrzebować jedzenia.
I patrzę się na siebie z boku i widzę, jak te kruche i delikatne 45 kilogramów zamienia się w twardy głaz. I powtarza sobie w kółko, że już nigdy do nikogo nie zbliży się bardziej, niż do granicy zetknięcia się ciał.

Usilnie próbuję zapomnieć ten moment, kiedy znalazłam cię bezbronnego i nagiego.
Z tymi Twoimi żartami nie śmieszącymi nikogo, bez zapachu, bez wyrazu, z tym Twoim naiwnym pragnieniem wiecznego imprezowania i z przyjaciółmi, których jak się okazało - nie było wcale.
W tych twoich długich, przetłuszczonych włosach i w rozciągniętym do granic niemożliwości polarze.

Bo gdybyś właśnie taki poszedł w ten świat, to jestem przekonana, że ona nawet nie zwróciłaby uwagi na to, że istniejesz.

1 komentarz:

  1. "nieszczęśliwe miłości bywają końcem wielkich pragnień
    nieszczęśliwe miłości bywają początkiem wielkich dzieł"
    E."tłum się śmiał"

    OdpowiedzUsuń