sobota, 30 stycznia 2010

pozwól mi iść

- są różne początki.
- a tamten?
- to był początek końca.
- to nie mogłaś tak na raz?
- myślałam, że mogę. myślałam tak, kiedy siedzieliśmy cały wieczór zamarzając przeludnioną jesienią na plantach, ale za dużo wspomnień myliłam z uczuciami. potem te wszystkie ciche dni i głuche telefony. myślałam tak, kiedy kazałam mu nie pokazywać mi się nigdy na oczy. ale on ciągle wracał. w przydługich sekundach bezmyślności, w zdjęciach na ścianie, na pierwszej stronie gazety i w ostatnio odebranych. w złych spodniach i w niezłym nastroju. a ja nie miałam w sobie dość siły, żeby powiedzieć "dość". zresztą, ciężko jest powiedzieć na raz gudbaj komuś, kto jest twoim najlepszym przyjacielem.
- a on co?
- a on się z tego śmieje.
- i to cię najbardziej boli?
- yhm.
- to śmiej się razem z nim. i zrób wszystko, żeby twój śmiech był szczery, a jego - przez łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz